Kiedy byłam na etapie planowania naszej słoweńskiej podróży, o tamtejszych wodospadach wiedziałam niewiele. Nie wiedziałam, że jest ich tak dużo, i że są tak zachwycające. Brak „slapów” w planach to był błąd! Na szczęście dało się go łatwo naprawić. Wodospady w Alpach Julijskich są co kawałek, więc co chwilę się na jakiś nadziewaliśmy przypadkiem/przy okazji/po drodze.
Slap Boka
Najwyższy wodospad w Słowenii- 136 m. wysokości. Uprzedzę fakty mówiąc, że z tych wodospadów, które odwiedziliśmy najmniej spektakularny. Był naszym pierwszym punktem na trasie zwiedzania Doliny Sočy. Z Kranjskiej Gory(gdzie chwilowo stacjonowaliśmy) trzeba przedrzeć się na południe- można to zrobić na 2 sposoby. Prostsza droga prowadzi przez włoską miejscowość Tarvisio. Druga opcja to przejazd przez przełęcz Vršić- słynną drogą 50 zakrętów(zwaną też ruską cestą). My zdecydowaliśmy na się opcję nr 1(przez Vršić będziemy wracać). Wodospad znajduje się pomiędzy miejscowościami Bovec i Žaga. Przy głównej drodze znajduje się hotel Boka a przy nim mały, darmowy parking- tu zostawiamy samochód. Z parkingu do punktu widokowego prowadzi około 15-minutowa trasa- trzeba trochę podejść pod górkę.

Punkt widokowy jest dość sporo oddalony od wodospadu, przez co prezentuje się on tak sobie. Podobno istnieje inny punkt widokowy, o którym jednak nie wiedzieliśmy.
Slap Kozjak
Kolejnym odwiedzonym przez nas wodospadem był niepozorny acz zachwycający Kozjak. Równie ciekawa, co sam wodospad jest droga do niego. No, ale po kolei. Aby znaleźć się na szlaku musimy dojechać do miejscowości Kobarid, następnie skierować się wąską dróżką na Most Napoleona i kawałek za mostem zaparkować na małym parkingu(po prawej stronie, 1,5 euro za godzinę).

Kiedy już wygramolimy się z auta, kierujemy się spacerową ścieżką w stronę wodospadu. Jeśli zaparkowaliście po drugiej stronie rzeki- będziecie mieli dodatkową atrakcję- przejście mostem wiszącym. My na chwilę zboczyliśmy z drogi, by i tę atrakcję zaliczyć.

Na most jednorazowo może wejść ograniczona ilość osób(100), o czym informuje znak przed mostem. Mostek fajnie się chybocze 😉
Nacieszyliśmy się wrażeniami-możemy iść dalej. Po drodze mijamy jeszcze wodospad Mały Kozjak- jest on trochę schowany, dlatego można przejść w ogóle go nie zauważając.

Dalej spacerowa ścieżka zmienia się w mały tor przeszkód- idziemy po wąskich kładkach i skaczemy po kamieniach. Można się poczuć jak w grze komputerowej.


Końcówka dojścia jest dość wąska i śliska, ale dzięki metalowym linkom całkowicie bezpieczna. Wodospad znajduje się jakby w środku jaskini, co czyni go dość niezwykłym.

Na parking wróciliśmy tą samą drogą. Nadmienię jeszcze, że dojście do wodospadu było darmowe, ale byliśmy świadkami budowy czegoś, co wyglądało jak budka do poboru opłat 😉
Slap Savica
To jeden z popularniejszych celów turystów zwiedzających słoweńskie wodospady. My wybraliśmy się tu przy okazji wizyty nad jeziorem Bohinj. Aby dojechać do szlaku prowadzącego nad wodospad należy najpierw dojechać do miejscowości Ukanc. Stamtąd- wąską i krętą górską dróżką kierujemy się do schroniska Koča pri Savici. Parking jest dość spory i darmowy, natomiast by zobaczyć wodospad, musimy kupić bilet za 3 euro. Do wodospadu prowadzi dość strome dojście po schodkach- zajmie koło 20 minut w jedną stronę.

Do samego wodospadu nie da się podejść- możemy go obejrzeć z odległości kilku metrów- dalej przejście zamknięte jest metalową bramą.

Trochę musieliśmy odstać w kolejce do zdjęcia. Na parking wróciliśmy tą samą drogą i pojechaliśmy plażować nad jeziorem Bohinj.
Slap Peričnik
Tego wodospadu nie uwzględniały żadne nasze plany, ale że z Kranjskiej Gory było blisko, a czasu mieliśmy sporo, postanowiliśmy się z nim zapoznać. Dojazd jest prosty- jedziemy do miejscowości Mojstrana i parkujemy przy wejściu na szlak(parking nieduży, ale darmowy). Tak naprawdę można samochodem dojechać aż do schroniska Koča pri Peričniku, ale ta droga jest częściowo szutrowa, a Sebastian przejawia nieco patologiczną miłość do samochodu i jazdy po szutrach kategorycznie odmawia. Tak więc długim i nudnym jak Dolina Chochołowska szlakiem poczłapaliśmy pieszo do schroniska.

Do wodospadu prowadzą dwie ścieżki- z jego lewej i prawej strony. Niestety jedna z nich była akurat zamknięta, co pozbawiło nas możliwości zrobienia pętelki.


Wodospad można obejść dookoła przechodząc za jego „plecami”. Koło wodospadu było sporo turystów, ale widziałam, że trasę okrężną robił tylko jeden. Jakoś nie odważyłam się, bojąc się upadku w dół. No strachliwa jakoś jestem 😉
Z braku innych opcji schodzimy do auta tą samą drogą.
Martuljski Spodnji Slap
Wracając z Mojstrany zatrzymaliśmy się w wiosce Gozd Martuljek, celem zobaczenia kolejnych wodospadów. Odnajdujemy znów mały i znów darmowy parking. Sam pobyt na tymże parkingu dostarcza już widokowych wrażeń.

Do dolnego wodospadu prowadzi całkiem ciekawa trasa. Idziemy czymś w rodzaju wąwozu.

Będzie też trochę schodków:

Zaraz za schodkami dochodzimy do wodospadu:

Początkowo z Dolnego Wodospadu mieliśmy przejść do Górnego. Różne źródła podawały jednak dość długi czas przejścia(1,5-2h w jedną stronę), z mapy wynikało, że trzeba zrobić 300 m w pionie, no i na koniec miały być jakieś klamry czy łańcuchy. Wobec tego nie chciało nam mi się 😉
Te 5 wodospadów to tak naprawdę jest kropla w słoweńskim morzu, ale będąc tam dwa tygodnie, chcąc odwiedzić górskie szlaki, wąwozy, jeziora, jaskinie,zamki, miasta i Adriatyk, na więcej wodospadów zwyczajnie nie starczyło już czasu.