Mediolan kojarzy mi się głównie z modą i AC Milan(to mówię, ja, ta co nie cierpi piłki nożnej 😉 ). Nie wiązałam zbyt dużych nadziei z wizytą w tym mieście, ponieważ panuje wiele o pinii, że jest brzydkie, nieciekawe i nie warto. Pojechaliśmy więc, nie spodziewając się fajerwerków, raczej tylko dlatego, że akurat przebywaliśmy w okolicy. No i całkiem miło się rozczarowaliśmy.
Czy da się zwiedzić Mediolan w jeden dzień? Na pewno nie da się zobaczyć wszystkiego, ale na ogarnięcie kilku must see jeden dzień powinien spokojnie wystarczyć.
Od czego zacząć zwiedzanie? Jeśli dotarliście tu pociągiem, to rzecz jasna od dworca. Bardzo polecam zwiedzanie Włoch pociągami. Trenitalia, czyli taki włoski odpowiednik naszego PKP, jest bardzo dobrze zorganizowana. Pociągi są szybkie, punktualne, ładne i stosunkowo tanie. Rozkłady znajdziecie tutaj. Podstawową zaletą tej formy przemieszczania się jest brak zmartwień o miejsce do parkowania. Niektórych, jak mojego osobistego szofera 😉 stresuje szalony włoski styl jazdy(na północy, co to musi się dziać w Palermo 😉 ), więc kolej jest idealnym rozwiązaniem. Bilety kupuje się albo tradycyjnie w kasach biletowych, w automatach lub w internecie(tej sztuki jeszcze nie opanowałam). Pamiętajcie o skasowaniu biletu przed wejściem do pociągu- inaczej złapie nas italiano-kanar i zapłacimy wysoką karę. Ok. dotarliśmy już pociągiem na miejsce, możemy zwiedzać.
Dworzec Milano Centrale

Budynek dworca jest imponujący, ma 200 m długości i 72 m. wysokości i jest jednym z największych dworców w Europie. Są tu 24 perony, a dziennie przewija się tutaj 300 tysięcy pasażerów i ok. 600 pociągów. Budowę rozpoczęto w 1912 roku, a ukończono dopiero 20 lat później. Wpływ na ostateczny wygląd dworca miał Mussolini, który we wnętrzach dworca chciał ukazać potęgę faszyzmu. Podobno w dworcowe posadzki wmontowane są swastyki, ale ja ich nie widziałam.



Piazza del Duomo i Katedra
Po opuszczeniu dworca kierujemy się do centrum. To jakieś 2-3 km, które my pokonaliśmy spacerkiem, z przerwą na kawę po drodze. Można dojechać metrem, jak się komuś nie chce.

Katedrę Narodzin św. Marii budowano 500 lat. Robi wrażenie. Nie za bardzo lubimy zwiedzać wnętrza kościołów, więc to sobie darujemy. Ale katedra oferuje nam coś lepszego niż wnętrza- dach! Ustawiamy się w kolejce po bilety. Mamy do wyboru dwie drogi- windę lub schody, obie są płatne. Schody ciut mniej, więc wybieramy wersję ekonomiczną. Zwiedzanie niestety jest dwukierunkowe, więc trzeba się trochę pomęczyć w ludzkich korkach.

Podobno przy dobrej pogodzie można zobaczyć z dachu Matternhorn. To raczej chwyt marketingowy, bo my niczego nie widzieliśmy, a pogodę mieliśmy niezłą.

Dach jest ozdobiony 135 rzeźbami, więc trochę czasu zejdzie zanim wszystkie obejrzymy. Godzina to minimum, a najlepiej dwie.


Galeria Wiktora Emanuela II
Gdy już nacieszymy oczy widokami z dachu katedry, możemy zejść na ziemię i zwiedzić coś bardziej przyziemnego. Mowa o XIX wiecznym centrum handlowym, które obecne może być Mekką luksusowych galerianek 😉 Nie przesadzam- zakupy w tym miejscu wymagają posiadania nie byle jakiego sponsora 😉

Tak na poważnie, to galerię budowano w latach 1865-1877 i początkowo miała być elegancką ulicą zbudowaną na cześć Franciszka Józefa. Ostatecznie została pasażem zbudowanym na cześć włoskiego króla Wiktora Emanuela II. Obecnie mieszczą się tu eleganckie sklepy, butiki, kawiarnie i galerie sztuki. Wszystko ocieka luksusem 😉

To nie jest zwykła galeria handlowa, a jeden z najwspanialszych budynków w Mediolanie. Zbudowana na planie krzyża, z środkową kopułą, wzorowaną na kopule Bazyliki św. Piotra w Rzymie.

W galerii znajduje się mozaika posadzkowa przedstawiająca byka- jest to herb Turynu. Wedle legendy trzeba piętą prawej stopy stanąć na genitaliach owego byczka i obrócić się wokół własnej osi. Ma to podobno przynieść szczęście.


Zamek Sforzów
Po wizycie w galerii zrobiliśmy sobie „czas wolny”, czyli niespieszne szwendanie się po uliczkach i sklepach. Trochę zmęczył nas tłum na Piazza Duomo, zmieniliśmy zatem rejony na spokojniejsze. Do Zamku Sforzów mamy kilka minut pieszo.

Zamek zbudowano w XV w., ale później był wielokrotnie przebudowywany, dlatego można w nim dostrzec elementy różnych epok i stylów. Jak wszystko w Mediolanie- zamek do małych nie należy, więc znów trzeba zarezerwować sobie trochę czasu. Wstęp jest bezpłatny.




Aperitivo
Aperitivo, to taki zwyczaj za który można pokochać Mediolan. Pod warunkiem, że dobrze się trafi bo z tym może być różnie. Na czym polega? Zasady są proste- każdego dnia w godzinach 18-22 w większość lokali gastronomicznych odbywają się kulinarne uczty. Wystarczy kupić drinka za 10-15 euro i w ramach tej opłaty można jeść do woli. Trzeba tylko dobrze wybrać miejsce- w niektórych lokalach wybór jest niewielki i nie uświadczymy nic poza włoskimi chipsami(są obrzydliwe), niektóre lokale, w ogóle nie organizują aperitivo. My trafiliśmy do baru Ciu’s(Via Gaspare Spontini 6)- wybór potraw ogromny, tłumy ludzi(w tym lokalsi, to lubię), jedzenie bardzo smaczne. Trochę dziwią mnie niezbyt wysokie oceny na google i trip advisor, no, ale cóż nie da się każdemu dogodzić.
Polecane lokale znajdują się przy ulicy Navigli, ale z powodu jednodniowego pobytu nie byliśmy w stanie dotrzeć jeszcze i tam.
Czego z punktów obowiązkowych nie zdążyliśmy zwiedzić? Nie zobaczyliśmy Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci(klasztor przy Bazylice Santa Maria della Grazie), ale tu bilety trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem, a o tym nie wiedziałam. Jakoś przeżyję, że nie widzieliśmy.
Nie byliśmy też na piłkarskim stadionie, ale to nas po prostu nie interesuje.
Mediolan okazał się nie taki straszny jak go malują. Nas urzekła jego monumentalność i przestrzenność. Trochę może zmęczyły nas tłumy, jeden dzień z tłumami można przeżyć 🙂