Jak ze „stonki” stać się „prawdziwą turystką”. Górski (nie)poradnik modowy.

Na wielu blogach i portalach poświęconych tematyce górskiej znajdziecie poradniki typu „jak się ubrać w góry”. Ja postanowiłam podejść do tematu trochę „od dupy strony” i pokazać jak się nie ubierać/czego nie robić.

Zacznę od tego, że nie od razu Kraków zbudowano. Tak samo jak większość z nas nie urodziła się z czekanem w ręku. Ja należę to tych osób, które zamiłowania do turystyki górskiej nie wyssały a mlekiem matki, a wszystkiego musiały się uczyć metodą prób i błędów.

Musimy trochę cofnąć się w czasie. Rok 2011. Moja pierwsza w dorosłym życiu górska wycieczka. Wtedy byłam wielką zwolenniczką teorii, że „ciuchy same za nas nigdzie nie wejdą”. Żeby nie było niejasności, to cały czas tak myślę- tyle, że teraz wolę nieco ułatwić sobie życie.

2011 rok i mój godny pożałowania górski outfit 🙂

Na ten pierwszy wyjazd zawartość mojej walizki prezentowała się następująco:

Buty

Jak wiadomo najważniejszy element górskiego wyposażenia. Miałam trampki na gładziutkich podeszwach. No, ale były za kostkę. Bo buty w góry muszą być za kostkę i koniec! Jak nie masz za kostkę to narażasz ratowników i tacy jak ty powinni płacić za akcje ratunkowe! ;). To oczywiście bzdura, bo buty wcale nie muszą być za kostkę, wiele osób używa butów niskich i jest ok. Natomiast z tymi podeszwami to była jazda! I to dosłownie. One wspaniale zjeżdżały po błotnistych szlakach. Nie przepadam za schodzeniem, ale w tych kapciach każde zejście urosło do rangi traumatycznego przeżycia. Na następny wyjazd miałam już obuw radzący sobie z błotkiem:)

Błoto mi n ie straszne!

Kurtka

W górach pogoda jest niestabilna- często nagle leje, wieje, bądź jest burza, dlatego kurtka z membraną to podstawa. Co miałam? Dżinsową miejską kurteczkę niechroniącą od niczego oraz kupiony w Ustrzykach Górnych foliowy płaszczyk a’la Demis Roussos/Teletubiś.

Good bye my love, good bye!

Cholernie w tym gorąco, no bo przecież zwykły worek nie oddycha. Razem z pierwszymi butami kupiłam też kurtkę z membraną. Nie chciałam w nią zbyt wiele inwestować, więc po kilku wycieczkach w deszczu można było ją wykręcać jak ścierkę.

Chyba przecieka…

Teraz mam lepszy patent- nie chodzę w deszczu, pomimo inwestycji w lepszą kurtkę.

Plecak

W 2011 miałam plecak kostkę, który się nadawał na deszcz tak samo jak moje pierwsze kurtki. Miałam też czarną lakierowaną torebkę, ale chłopak jakoś zdołał mnie powstrzymać od wzięcia jej na szlak 😛 Potem miałam mały plecaczek miejski z Campusa, też do niczego. Obecnie używam plecaka 30l z siatką oddychającą na plecach- jest super, ale marzę o chodzeniu zupełnie na lekko- niech chłop wszystko nosi. Niestety on jest za równouprawnieniem 😉

Spodnie

Chyba każdy miał w życiu etap chodzenia po górach w dżinsach, miałam i ja. No, ale dżinsy+ deszcz+ zimno= cierpienie. Traz mam 3 pary portek terkkingowych- jedne zimowe, jedne letnie i jedne na wiosnę/lato/jesień. Te ostatnie z odpinanymi nogawkami-super wynalazek. Od lat chodzę w kółko w tych samych i jest ok.

Koszulki

Wielką fanką bawełny byłam zawsze. W górach też. Zawsze uważałam, że w sztucznym człowiek bardziej się poci, co później bardziej cuchnie 😀 No więc w Bieszczadach 2011 miałam bawełniane koszulki, nawet takie z falbankami. I nie dawałam sobie wmówić, że można inaczej. Do czasu. Nadszedł rok 2013. Czerwiec. Upał. Idziemy na Giewont. No i ja po tej wycieczce wracam z rozległymi obrażeniami. Bawełniana koszulka+mały przylegający plecaczek+upał. Odparzenie gotowe. Nie byłam w stanie chodzić z plecaczkiem do końca wyjazdu. Teraz nie wyobrażam sobie nic innego jak sztuczne koszulki techniczne.

No i tak to, przez 8 ostatnich lat, Polcy i Polaki kompletowałam sprzęt turystyczny- prócz wymienionych rzeczy doszedł też sprzęt zimowy.

Ten czekan to pożyczyłam tylko

Czy dzięki zakupom, głównie w znanym sklepie na D. stałam się prawdziwą turystką? Oczywiście, że nie. W ogóle nigdy tych określeń nie lubiłam- „stonka” wydaje mi się z lekka krzywdząca. A gdzie zaczyna się „prawdziwy turysta”? To taki co przeszedł już 20 szlaków? A może 15? A może to taki co ma buty za tysiąc i chodzi dalej niż do schronisk?

Prawdziwym turystą stajemy się nabierając doświadczenia, nie ważne w jakich ciuchach je nabraliśmy. Także chodźcie sobie bracia i siostry w czym Wam wygodnie, byle z rozsądkiem. Którego mi początkowo trochę brakowało(vide: torebka :D)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s